czwartek, lipca 30, 2020

Dziennik dobrego życia - Karolina Nawój, Magdalena Czmochowska i przyjaciele (1)

Dziennik dobrego życia - Karolina Nawój, Magdalena Czmochowska i przyjaciele (1)

czwartek, lipca 30, 2020

Dziennik dobrego życia - Karolina Nawój, Magdalena Czmochowska i przyjaciele (1)

Tym razem mam zaszczyt powitać Was czymś nieco innym niż zawsze, czymś co zaskoczyło mnie wiele razy jeszcze zanim zdążyłam zacząć to czytać.

Pod koniec kwietnia dostałam propozycję zrecenzowania "Dziennika dobrego życia", a że w tym czasie nie miałam zbyt napiętych czytelniczych planów bardzo chętnie się zgodziłam. Dostałam informację, że książka jest autorstwa Karoliny Nawój i Magdaleny Czmochowskiej, których nie znałam wcześniej, więc byłam podwójnie zadowolona, bo oprócz nowej książki poznam też twórczość kogoś nowego. Muszę się przyznać, że ani nie dopytywałam o szczegóły książki, ani nie sprawdzałam nic na jej temat w internecie, więc sądziłam, że czekam na przesyłkę z jakąś powieścią, być może nawet jakimś romansem z wątkiem przemiany jednego z bohaterów. I tak sobie czekałam i czekałam cały maj, aż w końcu całkowicie zapomniałam o tym, że coś miało do mnie przyjść...


...do momentu, kiedy w połowie lipca dostałam tajemnicze pudełko. Zazwyczaj dostaję książki w kopertach z folią bąbelkową lub opakowane w karton, więc widok dość dużego pudełka (jak na opakowanie książki) mocno mnie zaskoczył. Szczerze mówiąc to do ostatniej chwili nie wiedziałam czego mam się spodziewać w środku, bo naklejka z adresem nadawcy nic mi nie mówiła. Nawet nie miałam pewności, czy to na pewno książka, ale takie było moje pierwsze podejrzenie, bo do mnie przychodzą prawie same książki.

Pierwszym, co mnie uderzyło po otwarciu pudełka był intensywny zapach lawendy, którą po prostu kocham! Źródłem okazał się woreczek wypełniony suszoną lawendą, oprócz niego w przesyłce znalazły się również smakowe herbatki, ręcznie robiona świeczka, szydełkowana serwetka i oczywiście "Dziennik dobrego życia", który okazał się po prostu... dziennikiem. Ten dzień był dla mnie bardzo przyjemny, ponieważ po powrocie z pracy zastałam niespodziankę w postaci owego tajemniczego pudełka, a później okazało się dodatkowo, że mam już zastępstwo dla mojego kalendarza blogowego, którego prowadzę od samego początku bloga, więc od 3 lat i w tym czasie zdążyłam go wypchać do naprawdę potężnego rozmiaru, co utrudnia mi transportowanie go wszędzie ze sobą. Myślę, że ten dziennik da radę go godnie zastąpić.


Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie podzielić recenzję na kilka części, ponieważ dziennik jest czymś, co powinno nam towarzyszyć codziennie przez długi czas, a po tygodniu użytkowania nie będę w stanie stwierdzić, czy przetrwa ze mną rok i nie rozpadnie się po miesiącu. Postanowiłam, że dziś opiszę moje pierwsze wrażenia, wstępną ocenę całości i wykonania, a za miesiąc zrobię aktualizację i zadecyduję, czy kolejne będą pojawiać się w każdym miesiącu, czy rzadziej.


Autor: Karolina Nawój, Magdalena Czmochowska i przyjaciele
Tytuł: Dziennik dobrego życia
Ilość stron: 248
Wydawnictwo: Sensus
Kategoria: poradnik

Okładka prezentuje się całkiem ładnie, ale jest to oprawa miękka ze skrzydełkami, co trochę mnie martwi, bo kiedy będę nosić dziennik w plecaku lub torbie może się bardzo szybko zniszczyć. Strony są wykonane z bardzo przyjemnego papieru, jest dość szorstki, ale przyjemny w dotyku i dobrze pisze się po nim długopisem. Gorzej może być z cienkopisami czy mazakami, bo kiedy wpisywałam sobie poszczególne dni w okienka miesiąca zauważyłam, że tusz z pisaka pędzelkowego jakiego używałam lekko się rozlewa na papierze i przy mocniejszym nacisku może przebijać na kolejne strony.

Dziennik podzielony jest na 12 rozdziałów, z czego każdy jest poświęcony kategorii typu szacunek, siła, kobiecość, wdzięczność, samoakceptacja itp. W każdym z nich znajdziemy tekst dotyczący poszczególnej kategorii, plan na miesiąc, czyli kartę na której samodzielnie uzupełniamy w wolnych krateczkach poszczególne dni miesiąca, opisujemy jaki to miesiąc i jaki rok, potem mamy kolejną dawkę tekstu, po której następują 4 plany tygodniowe i weekendowe z miejscem na to, aby wpisać swoje osiągnięcia w danym tygodniu, na końcu każdego rozdziału znajduje się też miejsce na notatki.

Plany na poszczególne miesiące i tygodnie nie mają uzupełnionych dat, dzięki czemu wpisujemy je sami i możemy rozpocząć użytkowanie dziennika w dowolnym momencie. Ja zdecydowałam się zacząć od sierpnia i przy wpisywaniu dat okazało się, że w planie miesiąca brakuje miejsca na poniedziałek 31. Sierpień 2020 ma taki rozkład dni w tygodniu, że wymaga 6 rzędów tygodni, a w dzienniku jest przewidziane tylko 5. Początkowo myślałam, że jest to spowodowane tym, że rzadko zdarza się, aby w miesiącu było aż tyle tygodni, jednak po sprawdzeniu kalendarza okazało się, że listopad i maj również będą potrzebować dorabiania okienek i teraz jestem troszkę zawiedziona tm niedopracowaniem.

Ogółem to główną funkcją "Dziennika dobrego życia" jest zmiana naszego nastawienia tak abyśmy potrafiły docenić siebie i każdą nawet najmniejszą  chwilę naszego życia. Póki co nie przerabiałam jeszcze żadnego z poszczególnych rozdziałów, ale po wstępnych oględzinach stwierdzam, że mogą okazać się bardzo dobre. Pod koniec sierpnia dam znać jak oceniam pierwszy rozdział i cały zamysł dziennika.

Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że bardzo podoba mi się sposób w jaki zapakowana była zawartość paczki. Wyjątkowo nie była to góra folii bąbelkowej, ani sianko, które zawsze zapaskudzi mi pół mieszkania, a chrupki, które początkowo wydawały mi się styropianowe, ale finalnie okazały się ekologicznymi chrupkami, które rozpuszczają się w wodzie i nie wywołują zanieczyszczeń środowiska naturalnego. Bardzo mi się to podoba i mam nadzieję, że coraz więcej firm zdecyduje się na takie rozwiązanie.


Pod koniec sierpnia zapraszam na aktualizację ☺

czwartek, lipca 23, 2020

Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins

Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins

czwartek, lipca 23, 2020

Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins




Książka, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Z Igrzyskami Śmierci miałam do czynienia już ładnych parę lat temu i nie byłam ich fanką. Pierwszy tom był nawet ciekawy, jednak kolejne mnie nudziły i nie mam o nich najlepszego zdania. Początkowo trochę obawiałam się "Ballady ptaków i węży", ale finalnie jestem bardzo zadowolona z tej lektury i cieszę się, że postanowiłam dać jej szansę.



Autor: Suzanne Collins
Tytuł: Ballada ptaków i węży
Seria: Igrzyska śmierci
Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Media Rodzina
Kategoria: literatura młodzieżowa


"AMBICJA GO NAPĘDZA.
RYWALIZACJA GO MOTYWUJE.
WŁADZA JEDNAK MA SWOJĄ CENĘ.

Dziesiąte Głodowe Igrzyska rozpoczyna poranek dożynek. W Kapitolu osiemnastoletni Coriolanus Snow zamierza skwapliwie skorzystać z szansy, jaką jest rola mentora, i zdobyć sławę. Potężny niegdyś ród Snowów podupadł i niepewny los Coriolanusa zależy teraz od tego, czy zdoła on pokonać innych mentorów urokiem osobistym i sprytem.
Tyle że los nie bardzo mu sprzyja. W udziale przypadła mu dziewczyna z Dystryktu Dwunastego, najbiedniejszego z biednych. Losy obojga splotą się ciasno – każda decyzja, którą podejmie Snow, może prowadzić do sukcesu lub porażki, triumfu lub klęski. Na arenie rozgrywa walkę na śmierć i życie, ale poza areną zaczyna się w nim budzić współczucie… Tylko jak postępować według zasad, gdy pragnie się przetrwać za wszelką cenę?"
-opis z okładki

Głównym bohaterem książki jest Coriolanus Snow, którego powinny kojarzyć osoby, które znają poprzednie książki autorki lub chociażby oglądały filmy. Przyznam się, że osobiście skojarzyłam go dopiero w momencie, kiedy byłam na samym końcu książki, dosłownie na jednej z ostatnich stron i wcześniej nie powiązałam go z postaciami znanymi z wcześniej ukazanych tomów. Myślę, że właśnie dzięki temu tak przyjemnie czytało mi się tę historię. Znając dalsze losy Coriolanusa pewnie nie zakładałabym aż tak wielu możliwości poprowadzenia jego historii i odebrałabym sobie przyjemny element zaskoczenia podczas czytania.

Ogółem mogę powiedzieć, że bardzo podoba mi się pomysł przedstawienia przeszłości osoby, która odegrała tak ważną rolę we wcześniejszych częściach cyklu. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że autorka chciała nam przybliżyć to, w jaki sposób osobowość młodego człowieka kształtuje się tak, aby z młodego ambitnego chłopaka stać się władczym, manipulującym i bezlitosnym dyktatorem.
Jestem przyzwyczajona raczej do schematu, który zakłada przemianę ze złego w dobrego, dążącego do happy endu i szczęśliwej miłości, a tutaj spotykamy się z kompletnym przeciwieństwem. Coriolanusa poznajemy jako chłopaka chcącego zyskać sławę, pieniądze i miejsce na elitarnej uczelni, ma on kilka cech, które są moim zdaniem wywołane wychowaniem w przekonaniu, że jest jest się lepszym gatunkiem człowieka niż biedniejsi ludzie, jednak myślę, że można uznać go za dobrą postać. Z biegiem historii będziemy świadkami jego przemiany, pojawi się wyrachowanie, chciwość, zazdrość, które odcisną na nim swoje piętno.



Spotkamy się tutaj też z wątkiem romantycznym, który moim zdaniem jest świetny, ponieważ nie jest to typowa historia miłosna nastolatków, jakby można się spodziewać, a coś zupełnie odmiennego, zaskakującego, co dostarczy nam zupełnie nowych odczuć podczas czytania.

Bardzo podobał mi się też sam przebieg igrzysk, które możemy poznać w ich pierwotnej wersji, która dopiero z czasem wyewoluuje do tego, co znamy z wcześniejszych części cyklu. Mimo że dość duża część historii dzieje się poza areną i wydarzenia rozgrywane na niej nie są wątkiem dominującym to właśnie one najbardziej mi się podobały i te rozdziały pochłaniałam w ekspresowym tempie. Momentami nawet łezka zakręciła mi się w oku, a to jest najlepszym dowodem na to, że lektura zapewni nam niezapomniany, pełen emocji wieczór.

Zazwyczaj wspominam też o okładce recenzowanej książki, jeśli okazuje się ona być wyjątkowo ładna, ale tym razem zrobię to z nieco innego powodu. Przy prawie 550 stronicowej książce należy zadbać o to, aby była ona wytrzymała i odpowiednio zabezpieczała swoje wnętrze. Moim zdaniem temu tytułowi pomogłaby twarda oprawa, która usztywniłaby całość. W parze z twardą oprawą idzie też twardy grzbiet, który by się nie złamał, co niestety przytrafiło się mojemu egzemplarzowi. Teoretycznie nie zmienia to w żaden sposób wartości książki, ponieważ liczy się jej wnętrze, ale ja jestem książkową estetką i lubię, kiedy moje książki ładnie prezentują się na półce,a wiem, że takich osób jak ja jest więcej. Należy zastanowić się też jak ten złamany w kilku miejscach grzbiet (po jednym przeczytaniu) będzie wyglądał, kiedy pożyczę książkę przyjaciółce, mamie i może jeszcze kilku osobom. Obawiam się, że egzemplarze biblioteczne nie będą się długo cieszyć pięknym wyglądem i bardzo szybko ulegną zniszczeniu.

Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tej książki, fabuła mnie wciągnęła i myślę, że na długo pozostanie w mojej pamięci. Zastanawiam się też nad ponownym przeczytaniem całego cyklu Igrzysk Śmierci, jednak obawiam się, że przy takiej ilości nowości pojawiających się na rynku książkowym nie będę miała czasu, aby ponownie zabierać się za coś, co już kiedyś czytałam.
Uwielbiam postać Snowa, ale zachwycałam się też tym, jak skonstruowani są też inni bohaterowie. Mamy ich tutaj od groma, a jednak każdy z nich jest dopracowany w każdym calu. Niesamowite.

Polecam nie tylko fanom Igrzysk Śmierci, ale też tym czytelnikom, którzy nie byli z nich zadowoleni. Ja należę właśnie do tej nieusatysfakcjonowanej grupy, a ta książka skradła moje serce. Myślę też, że dla osób, które chcą rozpocząć przygodę z Igrzyskami dobrym pomysłem będzie rozpoczęcie cyklu od tego właśnie tytułu. Polecam!

poniedziałek, lipca 13, 2020

To nie jest, do diabła, love story (tom 2) - Julia Biel

To nie jest, do diabła, love story (tom 2) - Julia Biel

poniedziałek, lipca 13, 2020

To nie jest, do diabła, love story (tom 2) - Julia Biel

Książka, na która czekałam z niecierpliwością! Recenzję pierwszego tomu dodałam 20 kwietnia i od tamtej pory rozmyślałam nad tym, co może wydarzyć się w kolejnej części. Autorka na szczęście zadbała o to, aby czytelnicy nie musieli czekać zbyt długo i kolejny tom ukazał się już w czerwcu! Niezmiernie mnie to cieszy, ponieważ znam ból towarzyszący czekaniu kilka miesięcy, a nawet dłużej, żeby poznać dalsze losy ulubionych bohaterów.


Autor: Julia Biel
Tytuł: To nie jest, do diabła, love story
Seria: TNJDDLS tom 2
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Media Rodzina
Kategoria: literatura młodzieżowa


"Ella – jest niczym crème brûlée – w środku rozpływająca się słodycz zamknięta pancerzykiem ze skarmelizowanego cukru.

Jonasz – jak każdy pewny siebie facet – ma nieodparty urok, zwierzęcy magnetyzm i… zawyżone mniemanie o sobie.

Coś, co Ella i Jonasz zmyślili na poczekaniu, urosło do rozmiarów piramidalnego kłamstwa i teraz żyje własnym życiem. Trudno stawiać wygórowane żądania, kiedy najlepsza przyjaciółka chce cię pogrzebać żywcem w twoim własnym szczęściu, a wszechświat odmawia współpracy. Zwłaszcza gdy się okazuje, że zakochanie to najkrótsza droga człowieka do autodestrukcji, a przełączenie się w tryb stand-by i wylot na amerykańskie wesele może ludzi albo do siebie zbliżyć, albo pchnąć do zbrodni.

Ella i Jonasz to wybuchowa para, której historia zachwyca, rozśmiesza, wzrusza. To antidotum na prozę życia, która czasem nas przygniata, i lekarstwo na wszystkie fakapy, jakie przydarzają nam się po drodze. To książka, której nie sposób odłożyć. Powiew świeżości w literaturze młodzieżowej. "
-opis z tłu książki

W pierwszej części byłam zakochana i możecie przeczytać o niej tutaj: <klik>  Tam też znajdziecie zarys bohaterów, który moim zdaniem jest nadal aktualny w drugim tomie.

Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że tom pierwszy był o niebo lepszy od drugiego i wywołał u mnie o wiele więcej emocji. Specjalnie czekałam z napisaniem tego tekstu, aby dać sobie czas, aby ochłonąć i na spokojnie przemyśleć, co mi w zasadzie nie pasuje i dlaczego tak bardzo się rozczarowałam. Finalnie doszłam do wniosku, że chyba miałam za duże oczekiwania wobec tego, co może wydarzyć się dalej w historii Elli i Jonasza. Nie chcę powiedzieć, że wieje nudą i kompletnie nic się nie dzieje, jednak nie jest to tym, czego się spodziewałam.


Trochę męczyła mnie też ciągle zmieniająca się sytuacja pomiędzy bohaterami, ponieważ nie raz miałam ochotę przywalić im tą książką i zmusić do zwykłej ROZMOWY. Naprawdę mam wrażenie, że 90% ich problemów wynika tylko z tego, że któreś coś zobaczyło, dorobiło sobie do tego historyjkę i strzeliło focha, a wystarczyłoby po prostu zapytać o to, co się stało i byłoby dobrze. Gdybym miała taką parę wśród swoich przyjaciół to nie wiem, co bym im zrobiła, bo niesamowicie irytuje mnie takie zachowanie, a niestety bardzo często natykam się na nie w prawdziwym życiu. Dlaczego jesteśmy tak dumni, że łatwiej nam obrazić się na bliską osobę, bo coś sobie dopowiedzieliśmy, niż spokojnie porozmawiać i wyjaśnić daną sytuację? Czego się boimy?

Ogółem to powiedziałabym, że jak na swój wiek bohaterowie są bardzo dojrzali i postępują mądrze na wielu płaszczyznach, ale jeśli chodzi o sprawy związkowe to zachowują się jak przedszkolaki.



W porównaniu do pierwszego tomu, drugi nie wypada za dobrze, jednak pomijając wszystkie fochy i tego typu sprawy na które natykamy się w książce to pozostaje nam pewna cześć fabuły, która wywołuje jakiś inne emocje niż irytacja i mam parę swoich ulubionych momentów. Zazwyczaj są to po prostu te, w których nikt nie zachowuje się jak zazdrosny dzieciak i wszyscy zachowują się jak cywilizowani, zdolni do rozmowy ludzie.

Oczywiście muszę wspomnieć też o tym, że to kolejna książka, którą otrzymałam od wydawnictwa Media Rodzina i kolejna ozdoba mojej biblioteczki. Uwielbiam ich młodzieżówki nie tylko za historie, jakie się w nich kryją, ale też za te niesamowite okładki, które aż proszą, żeby wyeksponować je na półce. Te dwie ślicznotki to zdecydowanie moje faworytki!

Podsumowując... Wydaje mi się, że drugi tom "To nie jest, do diabła, love story" wypada gorzej w porównaniu do pierwszego, jednak można w nim odnaleźć też naprawdę dobre wątki i nie jest to książka, o której bym powiedziała, żeby inni zdecydowanie trzymali się od niej z daleka. Raczej jestem zdania, że jeśli ktoś nie ma zbyt wygórowanych oczekiwań wobec dalszego ciągu tej historii to będzie zadowolony. Myślę, że mogę powiedzieć, że jestem wobec niej neutralna.


wtorek, lipca 07, 2020

Dziennik Cwaniaczka. Totalna demolka - Jeff Kinney

Dziennik Cwaniaczka. Totalna demolka - Jeff Kinney

wtorek, lipca 07, 2020

Dziennik Cwaniaczka. Totalna demolka - Jeff Kinney

Dzisiaj ma przyjemność powitać Was moim małym powrotem do dzieciństwa! W marcu ukazała się kolejna, już 14 część serii Dziennik Cwaniaczka, której wielką fanką byłam kilka lat temu. Te pełne humoru, wypełnione rysunkami książki są jednymi z tych, przez które pokochałam czytanie oraz zaczęłam zbierać swoje wspomnienia w dziennikach, które dziś przekształciły się w pełni spersonalizowane kalendarze wypełniane przeze mnie wszelkiego rodzaju zdjęciami, biletami i pocztówkami. Moim zdaniem to piękna pamiątka, która w przyszłości sprawi mi wiele radości podczas przeglądania tych skarbów.


Autor: Jeff Kinney
Tytuł: Dziennik Cwaniaczka. Totalna demolka
Seria: Dziennik Cwaniaczka
Ilość stron: 224
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Kategoria: literatura młodzieżowa, literatura dziecięca



"Remont domu?! To chyba najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadła mama. Poznajcie głównych bohaterów tej pięknej katastrofy: koty grzęznące w świeżutkim betonie, trującą pleśń, osy kloaczne, myszy w ścianach, latającą wannę i dyszących żądzą zemsty sąsiadów. Czy Heffleyowie przetrwają totalną demolkę, czy będą musieli zacząć od zera w innym mieście, najlepiej pod zmienionym nazwiskiem?" -opis z tyłu książki

Szczerze mówiąc to trafiłam na tą książkę zupełnie przypadkowo podczas przeglądania nowości w bibliotece, ale od razu widziałam, że chcę ją wypożyczyć i przeczytać jak najszybciej. Moje pierwsze "cwaniaczki" czytałam jeszcze w podstawówce, czyli ponad 9 lat temu i były to jedne z moich ulubionych książek. Nigdy nie miałam problemu z czytaniem, ale momentami po prostu mi się nie chciało i wtedy na ratunek przychodziły właśnie one.

Mimo że poszczególne części mają dość dużą ilość stron jak na książkę dla dzieci to w większości wypełnione są one rysunkami dopełniającymi treść, które w moim przypadku stanowiły zachętę do pochłaniania kolejnych stron tekstu. Bardzo mi się podobały i podobają nadal, nie raz wywołały uśmiech na mojej twarzy podczas czytania. Myślę, że dla dzieci i młodszej młodzieży, która niekoniecznie ma ochotę na czytanie będzie to odpowiednia seria "na zachętę". I chodzi mi teraz o zachętę dla tych, którzy powinni ćwiczyć czytanie, aby doskonalić tę umiejętność, bo sobie z nią nie radzą, a nie o spełnianie czytelniczych ambicji rodziców, bo takie przypadki też spotykałam na swojej drodze. Od dłuższego czasu rozważam też napisanie posta na ten temat, jednak jakoś nie mogę się za niego zabrać. Dla jasności: jeśli mamy dziecko, które nie radzi sobie z czytaniem, ma problemy i musi ćwiczyć tę umiejętność na czymś więcej niż tylko lektury szkolne, które niejednokrotnie potrafią do tego zniechęcić → polecam Dziennik Cwaniaczka, ponieważ zachęca bogactwem śmiesznych rysunków oraz jest naprawdę lekką i przezabawną serią. Myślę, że sprawdzi się zarówno dla dziewczyn, jak i dla chłopców. Głównym bohaterem jest młody chłopak Greg, który w pierwszej części dostaje od swojej mamy dziennik, po to, aby opisywać w nim swoje emocje. Początkowo podchodzi do tego sceptycznie, jednak potem stwierdza, że jeśli zostanie już bogatym i sławnym człowiekiem o wiele łatwiej będzie mu dać owy dziennik reporterom chcącym poznać historię jego życia, niż odpowiadać na ich męczące pytania o swoją przeszłość. Tym sposobem czytelnicy otrzymują już 14 dawkę niesamowitych i pełnych humoru przygód Grega. 

Dla mnie lektura Totalnej demolki była miłym powrotem do świata Grega i z chęcią przypomnę sobie poprzednie części w wolnej chwili. Z czystym sumieniem mogę polecić całą serię i zachęcam rodziców, nauczycieli, bibliotekarzy do podsuwania jej dzieciakom.


środa, lipca 01, 2020

Podsumowanie: czerwiec 2020

Podsumowanie: czerwiec 2020

środa, lipca 01, 2020

Podsumowanie: czerwiec 2020


Witam w lipcu!

Tak bardzo się cieszę, że wszystkie czerwcowe egzaminy mam już za sobą! O wiele łatwiej teraz zająć mi się innymi sprawami, bo nie mam ciągłego poczucia winy, że marnuję czas i się nie uczę.
Moje miesięczne podsumowanie może wydawać się słabe, jednak od razu po napisaniu ostatnich testów rzuciłam się w wir czytania. Jest tyle książek, które na mnie czekają, tyle tekstów, które chciałabym napisać i wciąż pojawiają się nowe. Czasem dołuje mnie to, że w życiu nie wystarczy mi czasu na to, aby przeczytać wszystkie książki, jakie kiedykolwiek się pojawiły. Myślę, że może być nawet problem z przeczytaniem wszystkich należących do jednego gatunku ☺
Mogę szczerze powiedzieć, że w ostatnim tygodniu przeczytałam naprawdę wiele, bo aż 4 książki, a teraz jestem w połowie piątej. Można po tym wnioskować, że ulga jaką poczułam po napisaniu wszystkich egzaminów wyszła mi na dobre, jednak ze względu na mój książkowy głód i piękną pogodę zachęcającą do czytania w plenerze, jak i również do uprawiania wszelakich sportów jest mi ostatnio trochę nie po drodze z pracą przy komputerze. Nawet do tego wpisu zasiadałam z pewną niechęcią, jednak w tym momencie całkiem przyjemnie mi się pisze.

W kolejnych dniach będę musiała zasiąść do napisania tekstów o 3 nowościach, jakie w ostatnim czasie pojawiły się na horyzoncie. W moje ręce trafiło też kilka książek z biblioteki o całkiem ciekawej tematyce. Mam szczerą nadzieję, że zmobilizuję się do napisania o nich wszystkich jak najszybciej, tak aby skupić się na kolejnych ☺

Czerwiec w skrócie:
Wyświetlenia: 1 948
Posty:
4
Komentarze: 8
Obserwatorzy:
96
Najchętniej czytany post: Spójrz mi w oczy, Audrey - Sophie Kinsella


Jak widać czerwiec wypada słabo, jednak to wina mojego braku chęci do pisania. Każdy ma swoje gorsze i lepsze dni, w każdej dziedzinie i wielu sprawach, ale dla mnie zdecydowanie najbardziej męczące są te, kiedy nie mam ochoty na "robienie bloga". Wiadomo mogłabym napisać cokolwiek, zawszeć swoją opinię o książce w kilku zdaniach, jednak wtedy byłabym na siebie zła, że się nie postarałam, że nie jest to taki tekst, jaki ja bym chciała znaleźć na innej stronie dotyczącej książek. W takich momentach wolę przeczekać kryzys i wrócić do pisania za kilka dni, kiedy znów będę robić to z przyjemnością.

Z mojej strony to tyle ☺ Miłego lipca!

Zobacz również:

Copyright © Czytam, polecam... , Blogger