czwartek, grudnia 28, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #3 Leslie Meier - Rewolwer i stare pierniczki

PIERNIKOWE MAKABRESKI #3 Leslie Meier - Rewolwer i stare pierniczki

czwartek, grudnia 28, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #3 Leslie Meier - Rewolwer i stare pierniczki

To już ostatnia z piernikowych historii i moim zdaniem najlepsza. Leslie Meier napisała najbardziej oryginalny kryminał wśród trzech ze zbioru "Piernikowych makabresek".


Autor: Leslie Meier
Tytuł: Rewolwer i stare pierniczki
Ilość stron: 127
Wydawnictwo: Bellona
Gatunek: kryminał

Tym razem mamy do czynienia z czymś zupełnie innym niż we wcześniejszych powieściach. Sprawa dotyczy porwania małego chłopca, a dziennikarka Lucy Stone postanawia rozpocząć własne śledztwo i dojść do tego, co stało się z malcem.

"Kiedy Lucy Stone odkrywa ciało Ricka Juergensa i dowiaduje się, że jego pięcioletni syn Nemo zniknął, wyczuwa morderstwo. Okruszki z ciastek imbirowych, które Lucy dała Nemo, znajdują si ę na tylnym siedzeniu samochodu Ricka. Zegar tyka nieubłaganie, coraz mniej godzin zostaje do świąt, Lucy ściga się z czasem, żeby znaleźć zabójcę, zanim uderzy ponownie." -opis z tyłu książki

Moim zdaniem ta historia tak samo jak dwie pozostałe powieści "Piernikowych makabresek" idealnie nadaje się na świąteczny wieczór i przerywnik od innych długich, zawiłych kryminałów. Jest krótka, ale mimo to ma w sobie to "coś". Autorka potrafi świetnie wciągnąć czytelnika w to co dzieje się w świecie Lucy. Sama postać małego Nemo jest bardzo sympatyczna, przez co niecierpliwie czekałam na zakończenie tej historii.

Jak już pisałam na początku "Rewolwer i stare pierniczki" kończą makabreskową serię. Całość oceniam na plus, książka łatwa, prosta i przyjemna, w sam raz na święta, co  już powtórzyłam chyba ze sto razy w ciągu tych trzech wpisów 🎄 Polecam!



🎁🎁🎁🎁🎁
🎁🎁🎁🎁🎁

Co dostaliście na święta?



piątek, grudnia 22, 2017

Świątecznie, ale nadal książkowo

Świątecznie, ale nadal książkowo

piątek, grudnia 22, 2017

Świątecznie, ale nadal książkowo


Z racji tego, że w ostatnim czasie nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, postanowiłam urozmaicić wpisy na stronie i przychodzę do was z TAGiem. Jak zapewne każdy wie TAGi to luźne wpisy bazujące na pytaniach i odpowiedziach, które mogą pomóc poznać autora bloga czy kanału na YT.
Ja swój znalazłam na innym
blogowym książku książkowym blogu. <dokładnie tutaj>

Oczywiście nawet post-zapychacz musi być dopasowany do tematyki strony, więc zapraszam na dawkę świąteczno-książkowych pytań i odpowiedzi.


1. Za oknem zimno, a w domu czekolada i pierniki... - Coś na zimowe wieczory!
Moje ostatnie zimowe wieczory urozmaicały "Piernikowe makabreski". To idealna książka świąteczna dla wielbicieli kryminałów. Dużym jej plusem jest to, że posiada w sobie aż 3 powieści, dwie z nich już zrecenzowałam i możecie je znaleźć tutaj:
"Czy pierniki mogą być niebezpieczne?" Laura Levine <klik>
"Pierniczkowe makabreski" Joanne Fluke <klik>


2. Zimno, zimno wszędzie zimno! Bohater, na którego myśl robi ci się zimno...
Takim bohaterem dla mnie jest ojciec głównej bohaterki "Córki Króla Moczarów". Nie wyobrażam sobie być porwaną, przetrzymywaną wbrew swojej woli kilkanaście lat na bagnach i usługującą jakiemuś psycholowi. Takie same odczucia wywołuje we mnie porywacz z "Pokoju" Emmy Donoghue, tam historia jest podobna.

Recenzję "Córki Króla Moczarów", znajdziecie <tutaj>.

3. Świąteczne porządki, czyli osoba, która najwięcej pomogła w danej serii?
Jedyna seria jaka teraz przychodzi mi do głowy to "Seria Niefortunnych Zdarzeń", której autorem jest Lemony Snicket. Ciężko tam wybrać osobę, która pomogła najbardziej, ponieważ bohaterowie w każdej części się zmieniają, dzięki hrabiemu Olafowi, więc on będzie osobą, która najmniej pomogła w tej serii. Jest jeszcze pan Poe, który próbuje pomóc głównym bohaterom i co chwila znajduje im nowe domy, ale w sumie to ani razu nie wyszło im to na dobre.

4. Jak święta, to świąteczne jedzenie! A jaka potrawa z książek powinna się znaleźć na świątecznym stole?
Zdecydowanie któraś z
"Pierniczkowych makabresek"! Jeśli ktoś czytał mój wpis o tej książce to będzie wiedział, że rozdziały są usiane przepisami na słodkości i inne pyszności. Jeszcze nie miałam okazji wypróbować żadnego z nich, ale w styczniu mam ferie, więc na pewno wypróbuję najciekawsze. Może nawet teraz w czasie świątecznej przerwy uda mi się coś upichcić?

Jeśli tak to na pewno dam znać o tym na moim Instagramie, którego znajdziesz <tutaj>.


5. Renifery ciągnące sanie Mikołaja... Prawdziwy bohater, wspaniały towarzysz...
Wspaniałymi towarzyszami na pewno byli bohaterowie książki "To" Stephena Kinga. Podziwiałam to jak potrafią sobie radzić z trudnymi zadaniami będąc dziećmi, jak wspierali się wzajemnie w trudnych chwilach. Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb.

"To" było pierwszą książką jaką zrecenzowałam na tym blogu, więc jeśli chciałbyś sprawdzić jak wyglądał mój blogowy debiut, znajdziesz go pod tym adresem <klik>.

6. Kolędnicy... Z kim warto byłoby pośpiewać kolędy?  
Myślę, że dobrze czułabym się z Tristanem z "Oznak życia". Bardzo sympatyczny bohater, w każdej sytuacji potrafił znaleźć jakiś plus i przede wszystkim nie tracił poczucia humoru nawet w najgorszych chwilach.

Recenzję "Oznak życia" znajdziecie <tutaj>.

7. Nowy rok, czyli książka, która wzbudziła w tobie nadzieję?
Nadzieję na dobry thriller miałam, gdy kupiłam "Dziewczynę z pociągu", ale okazało się to kompletną klapą.

O moim rozczarowaniu mogliście przeczytać <w tym wpisie>.



poniedziałek, grudnia 18, 2017

Oznaki życia - Robin Cook

Oznaki życia - Robin Cook

poniedziałek, grudnia 18, 2017

Oznaki życia - Robin Cook

A może oderwijmy się troszeczkę od tej świątecznej tematyki? Nie planowałam tego, ale dzisiaj w drodze do Wrocławia na jarmark bożonarodzeniowy udało mi się skończyć świetny thriller medyczny, który zaczęłam przypadkowo tydzień temu jak jechałam do Opola na wystawę World Press Photo 2017 (swoją drogą bardzo polecam).


Z tym autorem miałam wiele do czynienia parę lat temu jak czytałam tylko thrillery medyczne. Co jakiś czas uzależniam się od jakiegoś gatunku, a ten nałóg wspominam wyjątkowo dobrze. Do dzisiaj pamiętam to napięcie towarzyszące czytaniu książki "Coma" Robina Cook'a. To jedna z moich ulubionych, dlatego podczas moich październikowych e-book'owych zakupów postanowiłam zaopatrzyć się w coś tego autora.
Mój wybór okazał się strzałem w dziesiątkę i wcale nie żałuję, że odstąpiłam od swojej grudniowej listy poczytajek.

Autor:Robin Cook
Tytuł: Oznaki życia
Ilość stron: 329
Wydawnictwo: Rebis
Gatunek: thriller medyczny

"Po bezskutecznych próbach zajścia w ciążę Marissa Blumenthal, bostońska lekarka, decyduje się na zapłodnienie in vitro. Gdy długotrwała i niezmiernie kosztowna kuracja nie przynosi efektów, w Marissie rodzą się podejrzenia. Okazuje się, że powodem jej - i nie tylko jej - niepłodności jest gruźlica... na którą nigdy nie chorowała. Trop w zataczającej coraz szersze kręgi aferze, w którą zamieszane są bogate kliniki kobiece, prowadzi do dalekiej Australii, a nawet rządzonego przez triady Hongkongu i komunistycznych Chin. W grę wchodzą ogromne pieniądze, a wokół dociekliwej lekarki giną kolejni ludzie...
Robin Cook uważany jest za mistrza "thrillera medycznego". Ukończył medycynę na Uniwersytecie Columbia, a także studia podyplomowe na Harvardzie. Jest autorem wielu powieści, w tym takich bestsellerów, jak: Coma, Mutant, Epidemia, Chromosom 6, Inwazja czy Toksyna."
-opis ze strony lubimyczytać.pl

Opis ze strony moim zdaniem trafnie oddaje treść książki nie zdradzając przy tym za dużo i pozwalając czytelnikowi na snucie własnych teorii na temat problemu.
Sama książka nie pozwala nam się nudzić. Ciągle coś się dzieje, pojawiają się nowe problemy, nowe osobistości, zmienia się kierunek akcji, zmienia się państwo, w którym toczy się akcja, no krótko mówiąc, dzieje się naprawdę wiele.
Istotnym elementem w twórczości Cook'a jest to, że książki zawierają bardzo dużo medycznych ciekawostek. Tak jak w powieściach Simona Becketta możemy dowiedzieć się wiele o pracy antropologa sądowego, tutaj dowiadujemy się o technicznych aspektach leczenia niepłodności. Moim zdaniem fajna sprawa, nigdy nie zaszkodzi zebrać parę nowych ciekawostek.
W "Oznakach życia" możemy się też doszukać wątku miłosnego, który rozwija się powoli w ciągu całej powieści, by na finale zakończyć się tak przewidywalnie jak tylko przewidywalnie może zakończyć się akcja w tanim romansie. Od tego wątku akurat nie oczekiwałam wiele, bo jako thriller książka sprawdza się w 100%, a jako thriller medyczny jest wprost niesamowita, więc nawet ten niewyszukany romans nie jest w stanie zniszczyć mojego dobrego zdania o tym mistrzowskim dziele gatunku.

POST  BYŁ PISANY W STANIE UNIESIENIA EMOCJONALNEGO I EUFORII WYWOŁANEJ TWÓRCZOŚCIĄ ROBINA COOK'A. CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO.

czwartek, grudnia 14, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #2 Laura Levine - Czy pierniki mogą być niebezpieczne?

PIERNIKOWE MAKABRESKI #2 Laura Levine - Czy pierniki mogą być niebezpieczne?

czwartek, grudnia 14, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #2 Laura Levine - Czy pierniki mogą być niebezpieczne?

Można by pomyśleć, że osiedle staruszków jest miejscem, w którym nie dzieje się wiele. Mieszkańcy wiodą sobie spokojne życie na emeryturze, grają w karty i ping-ponga z przyjaciółmi, zajmują się robótkami na drutach i spełnianiem swoich marzeń, na które nie mieli wcześniej czasu. Kto by pomyślał, że może być to dobre tło dla kryminału?


Autor:Laura Levine
Tytuł: Czy pierniczki mogą być niebezpieczne?
Ilość stron: 162
Wydawnictwo: Bellona
Gatunek: kryminał

To już druga z powieści zawartych w "Piernikowych makabreskach", z recenzją pierwszej mogliście się zapoznać w sobotę, a jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, odsyłam was pod ten adres <klik>.

Jak już pisałam na początku akcja dzieje się na osiedlu emerytów. Główną bohaterką powieści jest córką jednej z mieszkających tam par. To ciekawa osoba, zawodowo zajmująca się pisaniem reklam toalet, usilnie próbująca schudnąć, mieszkająca z kotem, a w wolnym czasie oddająca się pracy detektywa.

Jaine Austen, bo tak nazywa się nasza bohaterka miała pomagać swoim rodzicom przy sztuce wystawianej przez stowarzyszenie emerytów: Pierniczek, który uratował Gwiazdkę. Playboy doktor Preston McCay grał rolę ciasteczka imbirowego i w ostatnim akcie "przypadkowo" padł martwy. Jaine przyjęła sobie za zadanie odkrycie która z zazdrosnych kochanek doktora była zdolna do popełnienia morderstwa.

"Czy pierniki mogą być niebezpieczne?" to jedna z tych książek, które nie pozwalają się odłożyć na bok. Mało wyszukana intryga wciąga do tego stopnia, że czytelnik pochłania cała powieść w ciągu jednego dnia, bez przerwy na zrobienie drugiej herbaty i wzięcie ciastek. 
Historia jest prosta, ale w tej prostocie i dokładnie 162 stronach książki odnajdziemy to wszystko, czego potrzebuje kryminał. Jest zbrodnia, jest detektyw i ta aura tajemniczości, która nadaje powieści tej odpowiedniej atmosfery.

Książka zdecydowanie na plus, w sam raz do przeczytania w świątecznym okresie, pomiędzy porządkami i przygotowaniami, a robieniem świątecznych potraw i otwieraniem prezentów. Moim zdaniem jest też dobrze na prezent dla kogoś bliskiego lubiącego ciekawe historie z tajemniczym wątkiem.

OSTATNIO POJAWIŁO SIĘ U MNIE KILKA NOWYCH PRAC
BĘDZIE MI MIŁO JEŚLI ZAJRZYSZ ☺

sobota, grudnia 09, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #1 Joanne Fluke - Pierniczkowe makabreski

PIERNIKOWE MAKABRESKI #1 Joanne Fluke - Pierniczkowe makabreski

sobota, grudnia 09, 2017

PIERNIKOWE MAKABRESKI #1 Joanne Fluke - Pierniczkowe makabreski

Kto z was już piekł pierniki?
Ja jeszcze nie, ale Pierniczkowe makabreski Joanne Fluke pozwoliły mi poczuć ten smak i aromat, strony są przesycone pierniczkowością i gęsto usiane przepisami, które możemy wypróbować w swojej kuchni.



Książka, którą widzicie powyżej została przeze mnie kupiona w sierpniu i od tamtego czasu czekała na półce, aż nadejdzie grudzień. Jest to zbiór trzech powieści autorstwa trzech mistrzyń kryminału. Według opisu z okładki po wzięciu do ręki tej książki powinniśmy natychmiast poczuć unoszący się w powietrzu tajemniczy zapach pierniczków. W moim przypadku było trochę inaczej, ponieważ przy czytaniu powieści Joanne Fluke i wszystkich przepisów na słodkości, którymi są urozmaicone rozdziały poczułam jak mi w brzuchu burczy ☺

Jako że mamy tutaj aż trzy powieści w jednym  postanowiłam, że każda z nich będzie miała swój osobny wpis. Dzisiaj pora na "Pierniczkowe makabreski" Joanne Fluke.

Autor: Joanne Fluke
Tytuł: Pierniczkowe makabreski
Ilość stron: 138
Wydawnictwo: Bellona
Gatunek: kryminał

"Kiedy Hanna Swensen znajduje swojego sąsiada Ernie Kusaka z roztrzaskaną głową, która rozprysnęła się na podłodze jego mieszkania tuż obok poruszonych i połamanych świątecznych pierniczków, uderza ją lawina podejrzanych o morderstwo, która jest tak długa, jak lista jej świątecznych zakupów."
-opis z tyłu książki

Pierwszy raz miałam do czynienia z twórczością pani Fluke i byłam pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się kiczowatej historyjki, która kończy się szybciej niż zaczyna, a dostałam świetny kryminał w świątecznym klimacie.

Dużym plusem powieści jest to, że rozdziały są usiane przepisami głównej bohaterki, która prowadzi cukiernię. Ich nazwy m.in. "Magiczne Karmeladki", "Podwójne Ciasteczka Czekoladowe" i "Ulubiony Mus Czekoladowy Hanny", aż proszą się o wypróbowanie. Trochę żałuję, że nie miałam ostatnio więcej czasu, bo na pewno napisałabym, który z 12 przepisów zawartych w książce jest najlepszy.

Sama powieść nie jest zbytnio rozbudowana, bo ciężko spodziewać się zawiłej historii po 138 stronach książki, ale jak na tak krótką lekturę jest naprawdę dobra. Nie brakuje w niej niczego, wszystkie 138 stron jest wykorzystane w 100%, w dobrym stylu. Polecam ją każdemu, kto szuka świątecznej lektury (lub ciekawych przepisów na słodkości i nie tylko).

SKORO JUŻ TU JESTEŚ ZAJRZYJ RÓWNIEŻ TAM:

poniedziałek, grudnia 04, 2017

Zapisane w wodzie - Paula Hawkins

Zapisane w wodzie - Paula Hawkins

poniedziałek, grudnia 04, 2017

Zapisane w wodzie - Paula Hawkins

Jedna z tych książek, które przy pisaniu sprawiły mi dużo problemów.


Autor:
Paula Hawkins
Tytuł: Zapisane w wodzie
Ilość stron: 363
Wydawnictwo: Świat Książki
Gatunek: thriller

Kolejna książka, której autorką jest Paula Hawkins. Wcześniej mogliście się zapoznać z moim zdaniem na temat "Dziewczyny z pociągu" <ZNAJDZIESZ TUTAJ> . Pisałam, że cała powieść strasznie mi się dłużyła, ale równocześnie miała w sobie coś, co nie pozwalało mi się od niej oderwać. W przypadku "Zapisanego w wodzie" jest podobnie , z tą różnicą, że tematyka jest zupełnie inna i moim zdaniem odrobinę ciekawsza.

Mamy tutaj do czynienia z Topieliskiem, które jest uznawane za miejsce, w którym kobiety masowo popełniają samobójstwa.

"Niektórzy twierdzą, że topielice pozostawiły w wodzie cząstkę siebie. Inni, że rzeka zachowała część ich mocy, bo od stuleci przyciąga na brzeg wszelkiego rodzaju nieszczęśnice, kobiety pechowe, zrozpaczone i zagubione. (...)" - cytat z książki

Ostatnią z samobójczyń była Nel Abott, która spisywała historię Topieliska, co wielu osobom się nie podobało. Jej siostra, która przyjechała do miasta, aby zająć się jej córką jest jedną z narratorek (w powieści występuje narracja pierwszoosobowa, prowadzona z perspektywy różnych osób). I w sumie z rzeczy oczywistych to tyle.

Całość jest mega skomplikowana, wielowątkowa i pomieszana. Związki legalne, nielegalne, nierozwiązane, wieloletnie spory, przemoc, miłość i nienawiść to tylko kilka z wątków, które występują w powieści. Mam wrażenie, że to nagromadzenie historyjek w większej historii doprowadziło do tego, że całość jest ciężka (a przynajmniej dla mnie była) do przyjęcia, trzeba się naprawdę skupić, żeby wiedzieć w jakim miejscu i momencie jest się w trakcie czytania.

"Zapisane w wodzie" nie zrobiło na mnie wrażenia, jedynym, co powstrzymywało mnie od odłożenia książki na bok, było to, że...  Po prostu nie lubię zostawiać niedokończonych książek, nawet jak są najgorsze to muszę dotrwać do końca. Wydaje mi się, że jedynym plusem jest ładna okładka ☺

piątek, grudnia 01, 2017

Podsumowanie: listopad 2017

Podsumowanie: listopad 2017

piątek, grudnia 01, 2017

Podsumowanie: listopad 2017


Hejka!
W listopadzie nie zdążyłam się "napisać" za wiele, ponieważ pojawiło się tylko 5 postów z recenzjami. Planowałam więcej, ale niestety natłok obowiązków położył kres moim blogerskim ambicjom.
W październikowym podsumowaniu pisałam, że zależy mi na tym, aby pod postami pojawiało się więcej komentarzy i muszę przyznać, że wzięliście sobie to do serca. Z racji mojej 2-tygodniowej nieobecności na stronie był zastój, przez co ilość wyświetleń spadła o jedną trzecią, ale mimo tego zostawiliście u mnie więcej komentarzy niż w poprzednim miesiącu. Oby tak dalej!
Bardzo cieszy mnie też, że do grona moich stałych obserwatorów w tym miesiącu dołączyło aż 9 osób. W czasie kiedy nie miałam ani chwilki, żeby zajrzeć na stronę myślałam o tym jak niskie statystyki zobaczę po zalogowaniu się, ale tylko niepotrzebnie się stresowałam ☺

W skrócie:

Ilość postów:
7
Wyświetlenia: 1736
Komentarze:
31 (bez moich odpowiedzi)
Obserwatorzy: 68
Najczęściej wyświetlany wpis: Krwawe żniwa - Graham Heather

Na grudzień nie wyznaczam sobie żadnych celów. Mam nadzieję, że  uda mi się trochę odpocząć, skończyć mandale, które zaczęłam w październiku i zrobić coś dla siebie. Wcześniej oczywiście czeka mnie mikołajkowy występ i kiermasz,  kilka testów i wiele prób do jasełek, ale wierzę, że to przetrwam ☺

Poniżej możecie zobaczyć część z książek, które znajdują się na mojej grudniowej liście.


Wiem, fotografem nie jestem. Fotka miała iść na instagram, ale od jakiegoś czasu aplikacja mi się buntuje i nie potrafię nic dodać ☺

Zobacz również:

Copyright © Czytam, polecam... , Blogger